czwartek, 19 maja 2011

środa, 18 maja 2011

Czwartek 11 Maja , Godz 16

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ludwika ledwie zdążyła na przygotowany przez skruszoną memę prawie świąteczny obiad . Zjedliśmy przystawkę , zupe , drugie i trzecie danie + jabułecznik z herbatą . Ludwika najbezczelniej zażądała za mycie dwa piędziesiąt . Ustąpiłam , bo garów dużo , ale było mi nie na rękę . Ledwie weszłam do swojego pokoju , w kuchni rozległ się okropny wrzask i coś stukneło o podłogę . Wszyscy troję rzuciliśmy się na ratunek . Na podłodze leżał duży , kuchenny nóż , na który z palca Ludwiki kapała prawdziwa , czerwona krew . Ludwika przecieła nim gumową rekawiczkę razem z palcem . Mama zabrała garnotłuka do łazienki ,  a zmywanie bohatersko dokończył tata  ,, zbrodnia i kara " -pomyślałam nie bez złośliwej satyswakcji . Zbrodnia - to zażądanie dodatkowych piędziesięciu groszy . 
Kara - to przecięty palec . Życie jest jednak sprawiedliwe . ! ! 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

wtorek, 17 maja 2011

Czwartek 11 Maja , Rano

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Łazienka znowu zajęta . Ale tym razem moje na wierzchu . Rafał nauczył mnie , jak zwykłym śrubokrętem przesunąć zapadkę . Ludwika wrzeszcząc , przykucnęła w wanie i zagroziła , że obleje mnie wodą z prysznica , a ja jej pokazałam buteleczkę zielonego tuszu do pieczątek i spytałam , czy lubi kąpiel w ,, zielonym jabłuszku " , po czym spokojnie wyszorowałam zęby , uczesałam włosy i wyszłam do szkoły . Że ona się spóźni ? . A co mnie to obchodzi ? ? ?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sroda 10 Maja , Godz 14

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ze szkoły wracam z Adą . Rozstałyśmy się przy jej bloku . Już na klatce schodowej poczułam zapach spalenizny , a kiedy weszłam do mieszkania , znalazłam się w tumanach buroniebieskiego , gryzącego , gorzkiego dymu . Krztusząc się , dopadłam najbliższych okien i otworzyłam je na oścież . Potem otworzyłam okna w przeciwległych pokojach , żeby zrobić przeciąg . Najgorzej było w kuchni , ale tu się wszystko wyjaśniło . Ktoś ( nie ktoś , tylko mama ) zostawiła na malutkim płomyczku garnek z rosołem . Rosół się wygotował , mięso spiekło na żużel , a garnek rozżarzył do czerwoności , ale się nie zapalił . Smród nie do wytrzymania ! ! ! W całej klatce zrobił się popłoch . Musiałam się gęsto tłumaczyć i usprawiedliwiać , i to w cale nie za siebie . Na ławce przy piaskownicy czekałam na rodziców . Mama z wypiekami na twarzy pobiegła sprawdzić mieszkanie , a potem z przeprosinami szła od sąsiada do sąsiada . Ludwika nie była świadkiem tych ekscytujących wydarzeń , bo dopiero po osiemnastej wróciła z  pływalni . Za to obiad zjedliśmy w pizzerii ! ! ! Zamówiłam hawajską . Z ananasem . Taką najbardziej lubię . A mama jakoś nie narzekała , że to taka niezdrowa żywność , pełna konserwantów , kalorii i cholesterolu . ! ! ! 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wtorek 9 Maja , Godz 18

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ludwika szykuje się do szkoły . Na jutro . Nastawiła płytę Jarockiej ( skąd wytrzasneła taki antyk ? ) i prasuje swoje spódnice . A ma ich trzy : marynarski granat , szarą ( mama nazywa ten kolor marengo ) i czerwoną .Wszystkie jednakowe . Do kolan , w głębokie fałdy . Do tego nosi bluzki z materiału . Nie żadne tam T- shirty , tylko bluzki . Bo tak jest elegancko . Grzywka przycięta tuż nad brwiami , ciemne włosy związane w koński ogon , a ściągające je gumką zakrywa frotką w kolorze śpidnicy lub bluzki . Czasem zadaje sobie pytanie , czemu nie jestem taka jak ona , to znaczy porządna i akuratna , i czemu nie mam świadectwa z czerwonym paskiem . . . Ale widocznie los tak chciał . Nie podzielił jednakowo talentów między córki tych samych rodziców . Tylko czemu przeważnie mnie dał wszystkiego mniej ? Kiedy patrze na Ludwikę , wydaje mi się , że jest ładna . Ale już niedługo . Wkrótce , tak jak jej koleżanki  , zacznie mieć tłustą cerę , wągry i pryszcze . Ale będzie fajnie ! ! !


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

poniedziałek, 16 maja 2011

I ' m very sorry

Przepraszam dziś już więcej opowieści nie będzie jest mi z tego powodu bardzo przykro , ale tak niestety nie ma . Lecz jutro postaram się napisać co najmniej 4 opowieści . : ) )
: : smile ::
:: uśmiech ::

Wtorek 9 Maja , Godz 14

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Kiedy wróciłam ze szkoły , Ludwika już była . Założywszy noge na noge , siedziała w fotelu taty i słuchała nowej płyty Kory . Dmuchając na swoje świerzo polakierowane paznokcie , zaproponowała , że za dwa złote pozmywa za mnie naczynia . Powiedziałam , że to za drogo , bo dziś są tylko cztery talerze . 
,, I cztery kubki . I cztery miseczki po galaretce . A tyle mi właśnie brakuje na nowy , różowy lakier '' .
Przypomniałam jej , że mama zgadza się tylko na bezbarwny . 
,, Widziałam w drogerii jaśniusienki , ledwie różowy '' . 
,, Nie żal Ci kasy na takie coś ? '' . Spojżałam na swoje paznokcie : jeden dłuższy , drugi krótszy , jeden spiczasty , jeden zaokrąglony i postanowiłam , że od przyszłego tygodnia , jeszcze nie teraz , moje paznokcie staną się sprawą priotetywą . ,, Po co ci Francuski ? Polski będzie tańszy " . 
,, Ty mi Aśka , nie farmanozuj tylko płać . Teraz . Żebyśmy potem nie musiały rozliczać się przy drewniakach " . 
Dałam jej te dwa złote . Niech zna moje dobre serc . 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~